0
olir1987 14 maja 2014 21:07
Witam każdego kto tu zaglądnął;)
Zapraszam do mojej relacji z Islandii. Mam nadzieję, że wiele informacji przyda się osobom, które w najbliższym czasie wybierają się do kraju maskonura.

Dlaczego Islandia??? hmmm dobre pytanie... Bo trafiła się megaaaaa promocja na f4f... bo po prawie dwóch latach potrzebowałam chwili odmóżdżenia dla siebie.

Tak więc szybka decyzja? I mamy bilety w easyjet na trasie LONDYN LUTON - KEFLAVIK - LONDYN LUTON za całe 672 zł dla 2 osób (wszystkie ceny podane w relacji będą dla 2 osób).

bajka, termin dość krótki 30.04-04.05 ale jak potem się okazało wystarczający.

W takim razie pora na zbieranie informacji i tu natrafiamy "Islandia to najdroższy kraj w Europie" itp.

Challenge Accepted;) pora obalić ten mit:D

Zaczęliśmy ostre przygotowania. Przygotowaliśmy się dzięki przewodnikowi Pascala w wersji polskiej (sporo informacji, ceny nieaktualne), oraz Lonely Planet (posiadam wersję pdf jeśli ktoś reflektuje prześlę mailem;). Drugi przewodnik zdecydowanie lepszy.

Ale zacznijmy w takim razie od samego początku podróży.29.04 - dzień I
Wstajemy dość wcześnie musimy dotrzeć autem do Rzeszowa (godzinka drogi). Zostawiamy tam u rodzinki auto i wsiadamy w Polskiego Busa do Wawy. Cena za 2 bilety - 14 zł. W ramach tego otrzymujemy kawę, drożdżówkę, lody i herbatniki... No cóż na nas nie zarobili tym razem.

Przesiadamy się do metra - podróż do centrum - bilety 6,80zł

Następnie przesiadka do Modlinbus za którego płacimy 36 zł. Na lotnisko docieramy ponad godzinkę wcześniej. Spokojnie przechodzimy przez bramki i czekamy na nasz lot do LONDYN STANSTED. Nasze podręczne plecaki są zabierane do luku bagażowego z powodu obłożenia samolotu (za free). Mamy na pokładzie osobę awanturującą się ale w miarę sprawnie wszystko idzie. Wszystkie miejsca zajęte. Lot bez większych ekscesów.

Po wylądowaniu przesiadamy się w wcześniej zarezerwowanego easybusa za 19,98 Funta czyli 102,37 zł

Jesteśmy na Baker Street po godzinie 20 i od razu zastaje nas strajk metra. Przygotowani wcześniej na taką opcję bierzemy rowery. Koszt to 1 funt za rower - taki ala abonament na 48h do tego dochodzi opłata za czas korzystania z rowera. Jeśli nie przekraczamy 30 minut wówczas nic nie płacimy. Można to łatwo obejśc zmieniając rowery co 30 minut.
Mapy google wskazują czas dojazdu do naszego noclegu na 34 minuty. Pewnie wsiadam na mój wyczesany rowerek i ruszam pewnie przed siebie pomimo trąbienia.... Niewiele się tym przejmując wjeżdżam na krzyżówkę, skręcam w lewo i nagle wiem dlaczego wszyscy trąbią.... tak tak.... jadę pod prąd. Niby to logiczne, niby każdy wie jaki ruch jest w Anglii ale siadając na rower i tak automatycznie zjeżdża na prawą stronę;)

Na szczęście mój mąż przejmuje prowadzenie. Mimo wszystko gubimy drogę kilka razy i w efekcie z 34 minut robi się nam jakieś 2 godziny jazdy na rowerze. Musieliśmy się dodatkowo cofnąć aby na końcu zostawić rower. Klnę rowery i strajk metra. Jest późno a nasz host z airbnb dzwoni do nas kiedy stajemy przed jego drzwiami.

Tutaj po raz pierwszy podziękuję użytkownikowi wntl;) Nasz nocleg kosztuje nas 6 zł. Gdyby nie strajk dojechalibyśmy do niego w jakieś 14 minut metrem. Jest w centrum, niedaleko Tamizy ale dotarcie rowerem z kiepską mapą ulic było mega trudnym wyczynem....

Szybki prysznic i kładziemy się spać. Nasz host sprawdza metro, rano ma działać. Plan jest prosty rano krótki kawałek rowerami do kolejnej stacji metra i potem metrem kilka minut. Przezornie postanawiamy wstać i wyjechać wcześniej.30.04 - dzień II

Pobudka o 4 rano, zbieramy się w tempie expresowym i ruszamy. Rowerami dojeżdżamy do kolejnej stacji metra gdzie okazuje się, że ????? tak tak jednak strajkują i będzie zamknięta.... Ryzykujemy podróż do kolejnej stacji, która również jest zamknięta.... Jakaś masakra, czas nam ucieka. Oczywiście po drodze gubimy drogę kilka razy. Osoby zaczepione na ulicy nie potrafią za bardzo nam pomóc (podobnie jak nasz host łapią się za głowę kiedy dowiadują się gdzie chcemy rowerami dojechać....) Czas tyka zostaje jakieś 20 minut do odjazdu busa. Jeśli na niego nie zdążymy nasze wakacje upadną.

Wściekli na cały Londyn przeklinamy go pod nosem. Wiemy że ciągle jesteśmy zbyt daleko aby dojechać na czas no i ciągle gubimy drogę.... Znajdujemy stojaki na rowery. Zmęczeni biegiem i pytaniem kolejnych osób poddajemy się. Aż tu nagle zza rogu wyłania się pierwsza taryfa jaką widzimy tego ranka na swojej drodze i na całe szczęście zatrzymuje się. Kierowca goni przez ulice starając się zdążyć cena przejazdu to 21 funtów czyli jakieś 107 zł. Bus odjeżdża a następny jest absolutną ostatecznością (cena za bilety to 11,98 funta czyli 61 zł). Czekamy jak na szpilkach. Jeśli dojedzie na czas biegiem damy radę. Ale niestety jest już po czasie a jego ciągle nie ma. W tym momencie widzę oczami mojej wyobraźni odlatujący bez nas samolot. Mija 15 minut spóźnienia pojawia się easybus i kierujący nim azjata stwierdza, że nie ma dla nas miejsc. Ręce mi opadają w środku ciągle jest jakieś 4 miejsca!!!! Błagam, robię awanturę, na końcu błagalnym głosem oznajmiam, że zrujnuje nam wakacje bo nie pojedziemy na nie.... W końcu ugina się i zabiera nas;) Ciągle jest malutki cień szansy że zdążymy.... Dojeżdżamy, szybki bieg przez parking, bramki, jak na złość stanowisko odlotu jest koszmarnie daleko. Mając ponad 10 kg na plecach biegnę jak sarna. Dobiegamy w samą porę zaawansowanego wpuszczania na pokład. Udało się;)))))))

Kiedy samolot odrywa się od ziemi nasza radość nie ma końca. Jedziemy na pierwsze wakacje od dwóch lat! yeahhhhhh

Lot jak dla nas cudowny;)
Lądujemy w Keflaviku z góry widoczny śnieg. No tak to przecież Islandia kraina lodu i ognia wita.

Lotnisko puste, pomału idziemy do kontroli potem do wyjścia.

Czekamy chwilę na kogoś z wypożyczalni aut. Zjawia się Polka i zabiera nas do biura. Auto wypożyczyliśmy w faircar. Opel Astra rezerwowana w grudniu miała zabójczo niską cenę - 600 zł z ubezpieczeniem dodatkowym szyb. Cena taka była efektem promocji na stronce. Z czystym sumieniem mogę polecić wypożyczalnie. Jeśli planujesz podróż głównymi drogami można tak jak my wynająć starszy model Opla spokojnie da radę nawet na szutrówkach;) Pobierają nam depozyt z karty 300 euro, podpisujemy dokumenty i ruszamy.

W ramach wyposażenia dostajemy nawigację (koszmarna, ciągle prowadziła nas w ocean albo się gubiła - więc wylądowała w schowku) i mapę okolicy. W umowie radzę zwrócić uwagę na drobny druk;)

Poniżej trasa którą zaplanowaliśmy zaczynając i kończąc w Keflaviku wyszło nam ponad 1 tys. kilometrów samochodem. Zakładaliśmy, że nie zrobimy tej trasy.W takim razie na spokojnie włączmy Islandzkie radio, nawigacja w schowku i ruszamy. Po przeczytaniu opisów dot. surowości Islandzkich policjantów trzymamy się przepisów.

Pierwszy punkt Blue Lagoon.
Wychodzimy z auta i dopada nas Islandzki wiatr. Wieje niesamowicie. Szybko odnajduje czapkę i rękawiczki. Mamy na sobie ciepłe kurtki i wbrew pozorom wyglądamy na turystów... Islandczycy zasuwają w bluzach bez czapek itp. Parking spory a do Blue Lagoon prowadzi fajna ścieżka usypana z wysokich ścian skał wulkanicznych. To co zastajemy na miejscu to cuchnące zgniłym jajem ładnie wyglądające sadzawki... wszyscy zażywają kąpieli w zamkniętym budynku obok. Spacerujemy chwilę, kilka fotek i rezygnujemy z pluskania się w tym miejscu. Na pożegnanie znajduje się jeden śmiałek kąpiący się na zewnątrz.


DSC_0034.JPG



Z perspektywy czasu uważam to za punkt stracony... Ale jest to tylko i wyłącznie moja opinia;)

Ruszamy dalej. Chcemy przejechać wzdłuż wybrzeża do Selfoss. Krajobraz po drodze jest monotonny co również zaznaczaja oba przewodniki. Płasko i wietrznie.


DSC_0026.JPG



Mijamy dość mało aut. Droga spokojna. Zatrzymujemy się z dwa razy na fotki. Selfoss to nieduża miejscowość. Jest tam jeszcze bonus gdzie osobiście radzę robić zapasy żywieniowe (logo ze świnką). Netto to drugi dość tani sklep. Nasze zapasy kosztują nas ok. 150 zł. Ceny nieco wyższe niż w Polsce. Znane są Islandzkie skyry coś ala nasze serki homogenizowane. Wachlarz smaków ogromny i muszę przyznać, że wszystkie smaczne;) Chleb bardzo dobry w całych bochenkach pieczony.
Samo Selfoss małe i skromne. Osobiście nie należymy do fanów muzeum, skansenów więc nie zachodzimy. Chwilę się kręcimy i ruszamy dalej.

Po drodze znajdujemy zjazd na plażę. Jest przyjemnie, lekko pochmurnie ale postanawiamy odpocząć od jazdy. Plaży w sporej części są czarne od pyłu wulkanicznego co należy do rzadkości.


DSC_0088.JPG



Wyruszamy dalej a zza chmur przebija się pomału słoneczko. Krajobraz pomału zaczyna się zmieniać. Nieśmiało wyłaniają się coraz większe i większe pagórki. Zdecydowanie podróż robi się czystą przyjemnością.


DSC_0112.JPG




DSC_0124.JPG




DSC_0227.JPG




DSC_0237.JPG



W okolicach Helli można spotkać tuż przy drodze pasące się całe stada islandzkich koni. Są piękne i warte zatrzymania się. Jazda na nich znacznie różni się od jazdy na naszym koniku ze względu na ich bardzo charakterystyczny chód. Do tego są mniejsze, bardziej krępe i mają gęstą, fajną sierść. Jest cały katalog ubarwień koni islandzkich. Kolor bądź jego mieszanka zależy od linii konia.


DSC_0246.JPG




DSC_0256.JPG

Opornie ruszamy dalej, uwielbiam konie i aż ciężko mi się ruszyć. Jadąc dalej drogą nr 1 docieramy do Seljalandfoss'u. Jest to wodospad, który można obejść dookoła. Wysoki, piękny i wymagający szybkiego marszu żeby nie przemoknąć;p


DSC_0149.JPG



Tuż obok znajduje się mniejszy wodospadzik


DSC_0199.JPG



Według przewodnika niedaleko powinien być inny malowniczy wodospad - Gljufurarfoss. Krążymy, szukamy, podjeżdżamy dalej autem a tu nic. Pomału rezygnujemy aż tu nagle znajdujemy go. Jest on schowany za polem namiotowym. Trzeba kawałeczek wejść po łańcuchach i potem wdrapać się na drabinkę aby go zobaczyć. Nas doprowadził do niego szum wody;) Ale warto było zdecydowanie wart szukania.

DSC_0210.JPG




DSC_0212.JPG



Następny punkt programu to Skogafoss - wysoki wodospad na którego szczyt można się wdrapać. Można stąd wyruszyć na trekking.
Zjazd dobrze oznaczony z 1. Na miejscu zastajemy piękną tęczę i to nie jedną! Po chwili jak odchodzimy znikają;)


DSC_0277.JPG



W drodze po metalowej platformie na szczyt.

DSC_0306.JPG



Platforma od wiatru dość mocno się rusza ale to nas nie zniechęca. Po drodze można obejść kawałek boczną trasą. Zachęcam widok rewelacyjny


DSC_0309.JPG



Chwila odpoczynku i wracamy na trasę. Jedziemy w stronę Vik i Myrdal. Po drodze mamy oznaczenie na jakąś ciekawą atrakcję, zjeżdzamy a tu taki widoczek:


DSC_0325.JPG



Cielący się jęzor lodowca. Żeby dojechac potrzeba jakieś 20 minut na szutrówce ale Opel daje radę;) Jezioro i lód czarne od pyłu wulkanicznego. Naokoło totalna pustka i dzicz.

Wracamy do głównej drogi i w oddali pochwili widzimy Vik i Myrdal z Dyrholey


DSC_0349.JPG



Oznaczenie bez problemu prowadzi nas na szczyt klifu. Pięknie, słonecznie i tak wietrznie że moja twarz robi się jak po odmrożeniu. Wytrzymujemy dosłownie chwilę i uciekamy. Z góry widoczne czarne plaże. Osobiście paniom radzę wziąć krem do twarzy. Wiatr na klifie koszmarnie poranił mi twarz. Jego siła powodowała, że istota ważąca lekko ponad 50 kg mogła sie przewrócić jak piórko.


DSC_0400.JPG

Szybko zjeżdżamy do Vik i Myrdal. Miejsca gdzie statystycznie pada najwięcej i najczęściej na całej Islandii. Za moment już zaczyna kropić. Chowamy sie do przydrożnego baru i wypijamy po kubku gorącej herbaty (17 zł). Do baru przychodzą mieszkańcy w tym dzieci w krótkich spodenkach i bluzie.... Ci ludzie są niesamowicie zahartowani nie potrafię wyjść z szoku.
Włóczymy sie chwilę po Vik. Jak dla mnie nie ma sensu zatrzymywać się tutaj na dłużej. Podobno jest jakieś małe muzeum ale my jak zawsze sobie darujemy go. Chwila na czarnych plażach z widokiem na Reynisdragan (legenda głosi, że są to skamieniałe trole).


DSC_0418.JPG



Chwile jeszcze się kręcimy i przegania nas kolejna chmura. Opuszczamy Vik a wraz z każdym kilometrem niebo staje się pogodniejsze i słońce wraca na dobre.
Znowu wraca cisza i spokój. Od czasu do czasu jakiś mały wodospad, obok domek i znowu przestrzeń. Nie wyobrażam sobie takiego życia z dala od innych ale Ci ludzie są całkiem inni.

Pośrodku pola mały domek do wypasania owiec, które są tu popularne.


DSC_0106.JPG



Droga do Skaftafell znowu staje się monotonna. Prowadzi przez równinę Myrdalssandur jest to równina żwiru i lawy oraz Eldhraun czyli pola lawy. Jest tu jedna stacja paliw po drodze i praktycznie jedna mała osada. Krajobraz istnie kosmiczny. Po jakimś czasie w tle pojawia się masyw lodowca Vatnajokull.


DSC_0458.JPG




DSC_0464.JPG



Jest ciagle widno. Nasz plan na dziś to dojechanie do parku Skaftafell i spanie w śpiworach w samochodzie. Od samego początku nie wiedzieliśmy ile jesteśmyw stanie przejechać więc nie chcieliśmy być uzależnieni od noclegu. Za oknem robi się szarawo, zachód słońca ale tylko na 3-4 godziny. Jest to duże utrudnienie. Dla nas to był problem bo nie potrafiliśmy zasnąć przy świetle dnia dziennego.


DSC_0462.JPG



Do parku dojeżdżamy po 22. Obok jest pole namiotowe z kilkoma namiotami. Jednak w 2 autach śpią ludzie. Z obsługi nikogo nie ma, ponieważ to jeszcze nie jest sezon turystyczny. Na polu kempingowym są prysznice płatne za pomocą wykupionej w automacie karty. Ostrzegam ostrożnie z ilością kupionych kart. My na szczęście na spróbowanie kupiliśmy jedną (15 zł).... Woda wcale nie leciała awaria... W umywalce leciała bez problemu.

Szybka kolacja z pieknym widokiem na góry i kładziemy się spać. Jest nam cieplutko w śpiworkach i szybko zasypiamy. Kolejny dzień to trekking.01.05 - Dzień III

Poranny widok jaki nas zastaje jest bezcenny. Park Skaftafell nic dodać nic ująć: czyste piękno...


DSC_0468.JPG




DSC_0469.JPG



Zbieramy się po szybkim śniadaniu i wyruszamy na mały trekking.
Zamieszczam mapkę tras z parku


Bez tytułu.jpg



Trasa wiodąca w lewo na Morsardalur wymaga przede wszystkim przewodnika i dobrego sprzętu.
Trasa na niebiesko wiedzie nad Svartifoss. Jest to piękny bazaltowy wodospad w odległości 5 km od parkingu. Trasa lekka i dla każdego. Wodospad robi wrażenie i jest miejscem dalszej trasy do wyboru.


DSC_0490.JPG



My pokierowaliśmy się przewodnikiem Lonely Planet i ruszyliśmy w trasę dookoła góry, która następnie prowadzi wzdłuż lodowca. Piękna trasa, wg przewodnika na ok 5-6h marszu.
Widoki są nieziemskie i zdjęcia nie oddają ich uroku.


DSC_0499.JPG


Tu jest wyjście na trasę po kilkuset metrach od wodospadu. Jak potem się okazało było ono jeszcze zamknięte...


DSC_0513.JPG




Trasa wymaga sporo wysiłku i w połowie jestem wykończona. Jednak problemem staje się dla nas zgubienie małych drewnianych kijków wyznaczających de facto szlak... Gubimy je w śniegu... Brak też jakiegoś oznaczenia typu tabliczki z nazwą gdzie jesteś bądź jaka odległośc dzieli cię od szczytu;/ Nie mozemy ocenić ile nam zostało trasy i ostatecznie nie ryzykujemy przejścia w śniegu zboczem góry. Wygrał tu również nas zdrowy rozsądek bo nie byliśmy przygotowani na takie przejście górą w śniegu. Trasa na penwo warta zachodu i wysiłku. Wracamy do wodospadu i idziemy trasę którą zaplanowaliśmy "od dołu" tzn. od strony lodowca. Przechodzimy tylko kawałek z widokiem na lodowiec gdyż nie chcemy stracić Jokulsarlonu czyli następnej atrakcji. Po 4-5 godzinach trekkingu wracamy na parkin i dosłownie gonimy ring road.

Po jakiś 20-30 minutach docieramy do mojego absolutnego numeru 1 na Islandii - > Jokulsarlon. To tutaj kręcony był jeden Bond.


DSC_0542.JPG



Czyste piękno! Obowiązkowo obiecałam sobie przepłynięcie amfibią i udało się kupujemy bilety na podobno ostatni rejs, musimy poczekać 2 godziny co nie jest żadnym problemem. Lodowiec cieli się i tworzy ogromne jezioro a w dalszej części bardzo krótką rzeką spływającą do oceanu. Kawałek dalej jest juz plaża z odłamkami topiącego się lodowca w tle z falami oceanu.


DSC_0617.JPG



Kręcimy sie i robimy masę fotek aż nadchodzi czas naszego rejsu.


DSC_0676.JPG



Koszt biletów to 229 zł. Absolutnie warte tej ceny!

Przewodnik na amfibii podczas rejsu opowiada na temat lodowca, dlaczego lód w dany dzień ma taki a nie inny kolor, dlaczego się topi, itp. Dostajemy wyłowiony kawałek lodu do spróbowania który ma ponad 1 400 lat;) całkiem smaczny! wszędzie pełno ptactwa i pływających fok.


DSC_0702.JPG

Pomału zbieramy się w droge powrotną na zachód. Jokulsarlon był najdalej wysunietym punktem wycieczki na wschód. Kilka km od Jokulsarlon w stronę skaftafell jest zjazd na inny lodowiec, który cieli się bardzo blosko lądu. Wcześniej specjalnie go ominęliśmy aby zdążyć na rejs.


DSC_0749.JPG



Po drodze zahaczamy o drobne wodospadziki i pomału wleczemy się na nasz nocleg do Hvolsvollur. Tutaj ukłon dla wntl'a apartament (3 pokoje, salon, kuchnia i łazienka tylko dla nas) za oszałamiającą kwotę 12 euro ;) Twoje zdrowie kolego!


DSC_1012.JPG



Koszt piwa to ok 22 zł.

Dzień wypełniony po brzegi i zdecydowanie najbardziej obfitujące w niesamowite widoki. Pogoda była cudowna co podkreślali w Jokulsarlon (rejsy były dostępne dopiero od 3 dni) my również jesteśmy bardzo zadowoleni ilośc słońca ogromna jak na Islandię!

Kładziemy się spać aby rano gonić na Zloty Krąg.02.05 - Dzień IV

Po mega wyczesanym spaniu w apartamencie aż żal nam się rozstawać z nim. Opornie wstajemy i zbieramy się do podróży. Dystans nie jest duży bo zamierzamy dziś zrobić Złoty Krąg zaczynając od Keriq.

W przewodnikach wszędzie wspominają że na Złoty Krąg wystarczy jeden dzień. My mamy już zaliczoną Blue Lagoon więc jest troszkę mniej. Tutaj mój wolny wniosek: 4 godziny to WYSTARCZAJĄCO aby zobaczyć Złoty Krąg...... Odległości od poszczególnych atrakcji są niewielkie jeśli dysponujesz własnym autem nie ma sensu marnować całego dnia...

Ale wróćmy do poranka. Zebrani wyruszamy, szybkie tankowanie i obieramy główną drogę nr 1. Po prawej stronie biegnie się widok na Heklę w oddali. Pół roku przed wyjazdem planowaliśmy wyjście na nią ale obecnie nie ma takiej opcji. Komora podobno jest maksymalnie wypełniona i póki co zanosi się na wybuch Hekli. Jest zakaz wchodzenia. Przed wyjazdem obserwowaliśmy też aktywność sejsmiczną i obawialiśmy się, że wiadomości o zwiększonej aktywności mogą być zapowiedzią jednego... ale nie wypowiadaliśmy tego na głos.

Oznaczenie na Keriq jest widoczne z 1. Zjeżdżamy i kawałek dalej jest zjazd na parking. W sumie o mały włos byśmy go omięli bo inaczej wyobrażałam sobie wejście na krawędź "byłego wulkanu".... podejście trwa z 2 minuty... Nasze niedoczytanie - Jakieś 80% znjaduje się pod ziemią już obecnie. Kiedyś to był wulkan obecnie wygasły.... Na dnie jeziorko do którego można zejść (pod barierką) obok jeziorka ławeczka;)


DSC_0782.JPG



Co ciekawe jest to jedyne miejsce - przy którym znajduje się budka, opłata 2 euro za wejście. Jednak poza sezonem zamknieta;)

Pozwolę sobie tutaj na małą ciekawostkę. Jeśli ktoś chce wejść do wnętrza prawdziwego wulkanu to jest taka możliwość i to niedaleko stolicy.


Thrihnukagigur-Volcano-location.jpg



zdjęcie poglądowe gdzie mniej więcej to jest. Nazwa wulkanu: Thrihnukagigur można wklepać w google wyskakuje nazwa agencji która się tym zajmuje i zdjęcia z wejść. Przygoda mega!!!! Koszt niestety ok. 1000 zł za osobę;/;/ No i możliwość takiej wycieczki w sezonie od około 15 maja. Osobiście jest to jedna z rzeczy, którą kiedyś chciałabym zrobić, może innym razem na Islandii;)

Wróćmy dalej do wyprawy. Kawałek drogi dalej trafiamy na pole z gejzerkami;)


DSC_0835.JPG



wszędzie oznaczenia;) śmierdzi na odległość jajami. Wszędzie bulgocze, chlupocze, i zieje parą. Bardzo fajnie to wygląda. Choć osobiście myślałam, że zajmuje to o wiele większą powierzchnię. Trasy wyznaczone więc nie ma szans poparzenia. Stary Geysir drzemie, podobno wybucha tylko w trakcie trzęsień. Zamiast tego Stokkur wybucha co jakieś 10 minut. Nam udało się zobaczyć 2 razy podwójny wybuch.


DSC_0799.JPG




DSC_0796.JPG




DSC_0822.JPG



Bardzo fajne wrażenie i za każdy razem powoduje u mnie jedno wielkie wow:D
W przewodniku wspominają, że gejzery są jeszcze tylko jak dobrze pamiętam w 3 miejscach na ziemi. Pomału zgarniamy się dalej na wodospad

Kawałek drogi dalej (kilka minut autem) zastajemy Gullfoss mega ogromny wodospad Islandii. Chcieli tam wybudować elektrownię ale córka jego właściciela zagroziła, że skoczy w niego i się zabije tym samym blokując budowę. Obok wodospadu jest mały pomnik ku jej pamięci. Ilość wody jaka tam się przetacza jest imponująca. Zdecydowanie wart zobaczenia! Brakuje nam tylko słońca ale i tak jest dobrze.


DSC_0860.JPG



Kolejny punkt wycieczki park Pingvellir i tutaj niestety musze na samym początku stwierdził, że po zobaczeniu kawałka Islandii park ten mnie rozczarował. Może gdybyśmy na samym początku go zobaczyli miałabym inne wrażenie. Włóczymy się po nim z jakąś godzinę. Atrakcją jest niewielki wodospad z którego zrzucano niewierne żony;p


DSC_0914.JPG



Z racji tego że jest dopiero około godz. 13 postanawiamy zmodyfikować naszą trasę. Ruszamy na Glymur. Z Parku keirujemy się w stronę fiordów tutaj wraca do nas słoneczko i robi się przyjemniej.Glymur - kolejny nasz cel, który niestety staje się dla nas niedostępny... Zajechaliśmy na parking, weszliśmy na trasę do wodospadu i po przejściu ponad połowy trasy (calość około 5km) okazuje się, że nasza trasa ginie. Ogólnie całośc jest bardzo kiepsko oznaczona, rzadko są kamienie pociapane żółtą farbą, ale mimo wszystko trasa nagle urywa się nad rzeką. Możliwe jest podciągnięcie się na linie i przeczołganie po tej linie nad rzeką na druga stronę. Dalej widoczne łańcuchy na górę. Poddajemy się. Osobiście po trafie w Skaftafell mam ogromne zakwasy i wizja skąpania się w rzece (no cóż kobiety nie mają tak silnych ramion..) skutecznie odrzuca mnie od dalszej trasy. Wracamy na parking i postanawiamy powłóczyć się autem po fiordach.

Fiordy w mojej opinii są piękne warte zobaczenia. Co prawda liznęliśmy je zaledwie przez szybę ale i tak warto było zrobić troszkę tych kilometrów dla takich widoków.

DSC_0948.JPG




DSC_0969.JPG




DSC_1011.JPG



Docieramy do tunelu (płatnego z tego co pamiętam 22 zł ale tutaj ręki bym nie dała sobie uciąć;p). Po przejechaniu kierujemy się na Mosfelber (chyba tak to się pisze) dosłownie obok stolicy. Tutaj ponownie ukłon dla naszego kolegi bo nasz pokój dzięki airbnb kosztuje nas zawrotną sumę 2 euro za noc;)
Host co prawda jak dzwonimy do niego i pytamy jak dojechać przeprasza nas bo jeszcze nie przygotował pokoju ale dla nas nie jest to problem. Nasz domek mieści się na bardzo ładnym osiedlu domków jednorodzinnych. Chatka wyczesana a pokoje wynajmują Argentyńczycy (2) i Polka. Co prawda tutaj potwierdza się opinia, że Islandczycy nie należą do największych czyściochów ale nam to nie przeszkadza ze względu na całkowity koszt. Wiele w tym miejscu dowiadujemy się o samych Islandczykach. Nasz host to profesor na uczelni w stolicy, który ma własną stadninę koni. Sąsiad na trawniku przed domem (środek miasta) przyprowadził dwa kuce dla dzieci. Z ciekawostek: stare pokolenie Islandczyków myje się średnio raz na dwa tygodnie ;) Ogólnie Ci ludzie mało się pocą i mają bardzo wyluzowane podejście do wszystkiego. Absolutnie nigdzie nigdy im się nie spieszy. Choroby jako tako nie występują jedyne to typu wieku starczego. Ludzie nie maja przeziebień czy jak w innych krajach problemów zdrowotnych (podkreślałam jaki to zahartowany naród). Pensje maja bardzo dobre. Domy mają duże powierzchnie przeszklone. Nasz salon np. ma fantastyczny widok na fiordy (cała ściana domu przeszklona) a samo szkło jest jednym z niewielu wyrobów którego nie muszą importować.

Co prawda jesteśmy padnięci ale mimo wszystko siedzimy i sporo rozmawiamy. Jeszcze szybkie zakupy w bonusie i kładziemy się spać. Rano ruszamy na stolicę.03.05 - Dzień V

Kolejny dzień wita nas chmurami, zbieramy się sprawnie gdyż prognoza pogody pierwszy raz nie jest sprzyjająca - ma padać...
Jedynym miejscem gdzie ma świecić słoneczko jest północ.

Reykjavik - stolica Islandii. Jak po kilku dniach wyprawy trafi się do stolicy wydaje się być ogromna;p;p Mieszka w niej jakieś 70-75% ludności tego małego kraju. Położona jest nad piękną zatoką.
W przypadku zwiedzania stolicy czytałam w przewodnikach, że można ją spokojnie zwiedzić w 2 dni, na upartego wystarczy jeden dzień. Tak też i my zaplanowaliśmy - jeden cały długi dzień....

STANOWCZO ZA DŁUGO!!!!!

Jeśli ktoś nie jest fanem wystaw muzealnych, itp. wystarczy mu 4 godziny na całą stolicę!!!! Obeszliśmy całe nadbrzeże portu plus centrum plus spacer w jakieś 3-4 godzinki. Wcześniej planowaliśmy w ramach atrakcji wypłynięcie na wieloryby. Koszt takiej przyjemności to ok. 250 zł za osobę w zależności od biura w którym wykupujemy wycieczkę. Rejs trwa około 3 godzin. Jednak deszcz i wiatr jaki nas dopadł skutecznie krzyżuje nam plany. Znaleźliśmy jedno biuro, które oferuje na ten dzień 1 taki rejs. Wieje i pluje żabami z nieba.... Ostatecznie rezygnujemy. Żadna przyjemnośc przy takich falach męczyć się na statku. Niestety większość biur jest jeszcze zamknięta przed sezonem więc musimy zmienić plany.

Cóż nam zostało? spacer;)
W drodze do centrum znaleźliśmy fajne stojaki na rowery ;p


DSC_1022.JPG



W centrum pełno jest sklepów z pamiątkami. Ceny wyższe niż np. w Jokulsarlon gdzie wyboru praktycznie nie było. Na rynku jest również bodajże najsłynniejsza budka z hot-dogami w wersji islandzkiej. W każdym przewodniku o nich piszą. Kupujemy po jednym i cóż? Łba nie urywa;p Zwykła bułka, parówka troszkę cebulki i ketchup.... hmmm spodziewaliśmy się, że będzie coś szokującego;p ceny nie pamiętam ale w granicach 10 zł za sztukę.
Zahaczamy o operę w środku jest punkt informacji turystycznej ale jakoś Pani nie kwapi się do pomocy...

Oglądamy katedrę w środku jest próba do koncertu siedzimy chwilkę i słuchamy.
Dalej nogi prowadzą nas pod parlament, włóczymy się wokół wszystkich zabytków, muzeów nie wchodząc nigdzie.

Deszcz zaczyna z nieba lać coraz bardziej. Spacer przestaje być przyjemnością. Plucha i wiatr;/


Pomału kierujemy się na nasz nocleg za oszałamiającą sumę 1 euro:D:D Zdrowie kolegi wntl'a :D:D:D

Nasz host - kobieta również nie zdążyła jeszcze ogarnąć naszego pokoju. Ale zostawiamy rzeczy i zmywamy się dalej.

Postanawiamy wykorzystać wody geotermalne, które sa na Islandii! W każdym mieście są baseny z gorącą wodą. Pora ich spróbować no bo co robić w deszczowy dzień?

Okazuje się, że basen mamy rzut beretem od noclegu. Kupujemy bileciki (35 zł) przebieramy się w stroje, klapeczki, wychodzimy na korytarz, który ma nas zaprowadzić do basenu aż tu nagle drzwi otwierają się i co?????

nie uwierzycie... sama nie mogłam w to uwierzyć.... wszystko jest na zewnątrz...... tak więc biegiem do najbliższego basenu, wchodzimy szybko a tu gorąca woda. aaaaaaaaaaaa przyjemnie tylko na głowę ciągle leje nam się deszcz przed którym uciekaliśmy...

co ciekawe są pełne ludzi i nawet wyrozbieranych do golasa niemowlaków!!!!!
nie dziwię się, że ci ludzie nie chorują....
ogólnie w basenach woda jest przyjemnie ciepła. Kawałek dalej znajdują się gorące tuby. Temperatura wody w nich to nawet 44 stopnie!!!!!

Pomiędzy basenami wyłożona jest wykładzina ala gumowa, wzór w drobne kamyczki. Po chwili kiedy chcemy zmienić basen wiemy dlaczego akurat tak jest;p Łatwiej się biega.... Nie ma szans na wywalenie się. Choć jesteśmy nieliczną grupą biegającą (widać z daleka kto biega - turyści). Islandczycy pomalutku sobie spacerują w tym wietrze i deszczu;)

Spędzamy na basenie dobre 2-3 godziny. Zrelaksowani do granic możliwości. Wejście na basen nie ma ograniczenia czasowego więc nie musimy się spieszyć. Zresztą nie bardzo jest do czego kiedy pada.

W drodze powrotnej małe zakupy i jedzenie. Zmywamy się na nasz nocleg pomału zbliża się wieczór. Musimy dobrze spakować plecaki. Wcześnie rano wyjazd do Keflaviku, oddanie auta i powrót do Londynu.Pora w takim razie na podsumowanie:

bilety londyn - keflavik-londyn 672 zł
bilety warszawa - londyn - rzeszów 884 zł
polski bus rzeszów - warszawa 14 zł
metro warszawskie 6,80 zł
modlinbus 36 zł
wszystkie easybusy (4 kursy) 296,57 zł
pierwszy nocleg w londynie 6 zł
poranna taksówka w londynie 107 zł
wynajęcie auta na Islandii 600 zł
koszt całościowy paliwa 643 zł
zakupy spożywcze bonus/netto 210 zł
gorąca herbata w barze w vik 17 zł
karta na prysznic skaftafell 15 zł
bilety na amfibię w Jokulsarlon 229 zł
nocleg w apartamencie 50 zł
przejazd tunelem 22 zł
nocleg pod stolicą 8,30zł
nocleg w Reykjaviku 4,19 zł
bilety na basen w Reykjaviku 35 zł
nocleg w Londynie (aplikacja hotel tonight- ****) 9 zł

kupiliśmy też pamiątkowe magnesy na lodówkę;)
nie wliczam kosztów jakie wydaliśmyw samym Londynie. Zrobiliśmy sobie 2 dni przerwy w tym mieście ale to inna całkiem podróż. Dla zainteresowanych samą Islandią i wydatkami jakie ponieśliśmy aby się tam dostać/przeżyć/wrócić wyszło: około 3 870 zł za dwie osoby czyli analogicznie koszt za jedną osobę to: niecałe 1935 zł

Mogliśmy obniżyć koszty np. podróżując w więcej osób autem, bądź chociażby niższymi dolotami do londynu....
cóż moim zdaniem cena i tak przyzwoita.

Czy warto było pojechać?

ABSOLUTNIE TAK!

Jest to przepiękny kraj, pełen widoków zapierających dech w piersiach, niesamowitych i przede wszystkim pełen spokoju.
Jeśli potrzebujesz islandzkiego luzu i chwili dla siebie a nie jesteś wybredny co do warunków to jedź!
Jeśli ponad wszystko cenisz komfort? daruj sobie.... Islandzki wiatr nie rozpieszcza... ;) Widoki warte każdej ceny. Spokój cisza i radość to jest to co ten kraj moim zdaniem najlepiej podsumowywuje...
czego mi brakło?
MASKONURA! mimo wszystko nie udało nam się ich zobaczyć (przylatują na wyspę po 10 maja...)
brakło mi rejsu za wielorybem (pogoda nie dopisała)
brakło mi wejścia do wnętrza wulkanu o którym wspominałam.... (koszty zabójcze...)

może kiedyś... w każdym kraju trzeba sobie coś zostawić aby kiedyś móc tam jeszcze wrócić..

Bo Islandia to przede wszystkim przestrzeń i wolność;) Lód, ogień i wiatr;)


DSC_0246.JPG


Dodaj Komentarz

Komentarze (21)

thingol 16 maja 2014 00:05 Odpowiedz
Ekstra widoki. Myślę, że warte nerwówki w Londynie ;)
casperslonina 16 maja 2014 01:02 Odpowiedz
Coraz bardziej zakochuje sie w Islandii czytajac takie relacje. (Choc nie ukrywam ze jeszcze wiekszym marzeniem jest Grenlandia)Zazdroszcze wyprawy!
olir1987 16 maja 2014 07:48 Odpowiedz
Islandia jest tak piękna, że żadne zdjęcie nie oddaje tego co widzieliśmy. Najlepsza jest ta cisza, spokój i totalne odludzie, kiedy wpada się nagle potemw kocioł ludzi w Londynie dostaje się ogromnegooo szoku i bólu głowy;p;pKażdemu polecam Islandię jednak podstawowym warunkiem zakochania się w niej jest słońce dopiero wtedy wszystkie kolory mają cudowne odcienie;)
maxima 16 maja 2014 09:39 Odpowiedz
rewelacja :)
ara 16 maja 2014 09:45 Odpowiedz
świetna relacja i zdjecia!
thingol 16 maja 2014 23:12 Odpowiedz
i czekamy na resztę relacji :)
kubas21 17 maja 2014 10:41 Odpowiedz
Super wpis, w sytuacji tegorocznej wyprawy na Islandię, nadzwyczaj pomocny.Mam nadzieję, iż uda mi się również odwiedzić kilka z tych miejsc.
kubas21 17 maja 2014 14:14 Odpowiedz
Super relacja.Planuję wyprawę i wszystko co zostało tu napisane i pokazane z pewnością będzie mi pomocne.Olir1987 - dzięki za przewodnik :D
olir1987 17 maja 2014 18:26 Odpowiedz
04.04 - Vi dzieńZbieramy się co świt w drogę do Keflaviku. Z nieba ciągle się leje deszcz. Mała uwaga co do auta. Warto zanim się go odda umyć go i odkurzyć. W naszej umowie drobnym maczkiem jest napisane, że za oddanie brudnego auta będzie zabrana kasa z depozytu. Myjnie na Islandii są darmowe! Dokładnie myjnia to szczotka jak nasza do zamiatania podłogi z podpiętym wężem;p;p Obok są odkurzacze również za darmo. Przed oddaniem trzeba również zatankować do pełna inaczej zatankują według własnej taryfy - nieopłacalnej. Nasze auto było stare - miało w umowie zaznaczenie "liczne rysy i obdrapania" w wolnym tłumaczeniu;pJeśli pożyczacie nowe auto warto zwrócić uwagę na dosłownie każdą rysę. Nam przy oddaniu babka (Polka) powiedziała "przecież to stare porysowane auto, nie ma czym się przejmować, nie dojdziemy która rysa jest nowa". Przy nowych autach -> praktycznie zawsze coś mogą znaleźć.Nasze auto miało dodatkowe ubezpieczenie na szyby na szczęście się nie przydało. Z auta byliśmy zadowoleni, całą kwotę depozytu (300 euro) ozdyskaliśmy na konto po około tygodniu czasu. Firma odwiozła nas na lotnisko. Pomału zbieramy się do bramki. Na bezcłówce kupiliśmy jeszcze mięso suszone z wieloryba (podobno) suszone póki co nie próbowaliśmy.Ceny dośc wysokie w zwykłych sklepach zdecydowanie niższe.To co polecałabym czego sama nie zrobiłam a teraz żałuję.... Zachęcam do zakupu włóczek z wełny owiec islandzkich. Są dostępne w każdym supermarkecie cena za jedną to około 11 zł. Jęsli ktoś ma zdolne łapki może sobie zrobić czapkę, itp. Podobno mega ciepła jest ta wełna. Rzeczy gotowe z wełny są koszmarnie drogie... rękawiczki widziałam za około 150-190 zł;/ sweterki to cena 450-500 zł.Odprawa bez problemów. Siadamy wygodnie w samolocie, małe kołowanie i startujemy a nad Reykjavik wraca piękne słoneczko.Lądowanie w Londynie. Planujemy tam spędzić 2 dni na zwiedzaniu.Oczywiście na miejscu zastaje nas????STRAJK!Po kilku dniach przerwy pracownicy metra postanawiają od nowa zastrajkować.... nice....Ratuje nas aplikacja hotel tonight!nockę przed wylotem do Polski spędzamy w 4 gwiazdkowym hotelu Ambassador małym spacerkiem od przystanku skąd odjeżdżają easybusy za jedyne 9 zł;)))))))))))))))))) Jest to chyba wynagrodzenie stracenia nerwów na strajk.Nie będę opisywać zwiedzania Londynu bo relacja dotyczy Islandii;)6 maja rano jedziemy na lotnisko za 11,98 funta a nastepnie lot do Rzeszowa bez komplikacji.Doloty do Londynu i z powrotem kosztowały nas 884 zł. wiem wiem koszmarnie drogo.... w pewnym momencie spanikowaliśmy gdy zaczęły isć mocno w górę i kupiliśmy... zdecydowanie najsłabsza strona naszego wyjazdu....Czy dało się taniej kupić? może... ale była majówka więc nie wiem czy rzeczywiście była taka szansa...postaram się w następnym poście podsumować wszystkie koszty Islandii ;)
ciacho_majonez 1 czerwca 2014 02:31 Odpowiedz
Który miesiąc jest najlepszy do odwiedzenia Islandii? Moim marzeniem byłoby zobaczenie zorzy polarnej.
sawiet 1 czerwca 2014 11:18 Odpowiedz
Lece w czwartek i trase mam bardzo podobna do Waszej, w zasadzie tylko w odwrotnej kolejnosci. Interesuje mnie kwestia tankowania. Czy nie ma z tym problemu na glownej trasie? Podobno wiekszosc stacji jest samoobslugowa i trzeba kupic specjalne karty, bo naszych plastikow nie przyjmuje, czy to prawda?
olir1987 1 czerwca 2014 15:28 Odpowiedz
Stacje rzeczywiscie samoobsługowe ale bez problemu nasze karty kredytowe ida. Co prawda mielismy problem na jednej stacji bo byl dostępny tylko język islandzki ale dalismy rade. Na początek trzeba wpisac kwote za jaka chcemy tankowac i nawet jesli wejdzie mniej to mniej liczy my początkowo liczyliśmy ile mniej wiecej nam brakuje:) Islandczycy twierdza ze najladniej jest w maju na wiosne ale najladniej jest jak jest po prostu slonce:) zorza nie wiem kiedy ale pewnie kolo października/listopad a
sawiet 2 czerwca 2014 00:30 Odpowiedz
Dzieki! Przewodnik w pdf wciaz posiadasz i chetnie sie podzielisz?
olir1987 2 czerwca 2014 10:07 Odpowiedz
Jasne ze sie podzielę;)
przemos74 21 czerwca 2014 16:40 Odpowiedz
Również bym prosił o przewodnik i jak to możliwe to mapę Twojej trasy. Mam na Islandię 4 pełne dni :)
sudoku 21 czerwca 2014 16:54 Odpowiedz
Będę także niezwykle wdzięczny za przewodnik, bo jadę już za tydzień.Również tylko na 4 dni, niestety.
malaj 21 czerwca 2014 18:02 Odpowiedz
to ja też poproszę.jadę pod koniec sierpnia na tydzień.thx
olir1987 23 czerwca 2014 07:16 Odpowiedz
Prześlę dzis wieczorem jak dotrę do domu:)
dorkaaa 8 listopada 2014 20:15 Odpowiedz
Hejka.Relacja super !! Głównie dzięki niej zdecydowałam się na Islandię. Czy mogę także prosić o przewodnik pdf ??
bart89 10 listopada 2014 17:57 Odpowiedz
Hej, fajna relacja, bardzo szybko się czyta i masa przydatnych informacji!My we wrześniu 2015 lecimy na Islandię ale zdecydowaliśmy się na 2 tygodniowy wyjazd, aby jak najwięcej zobaczyć.Także prosiłbym jeśli jest taka opcja o przewodnik w pdf'ie :)Z góry dzięki,pozdrawiam Bart
olir1987 12 listopada 2014 21:20 Odpowiedz
pomimo usilnych poszukiwań niestety ale muszę przyznać że gdzies ten przewodnik mi przepadł;/ ale spokojnie ściągałąm go z chomikuj;)